Samodzielny Publiczny Szpital Wojewódzki
im. Papieża Jana Pawła II w Zamościu

SOR nie wytrzymuje

Dyrektor Szpitala Andrzej Mielcarek: - Ponieważ system ochrony zdrowia funkcjonuje tak, a nie inaczej, wszelkie jego ułomności skupiają się w szpitalach, które prowadzą działalność 24 godziny na dobę. Takim szczególnym miejscem jest Szpitalny Oddział Ratunkowy.
SOR powinien ratować ludzi w szczególnych stanach, tj. zagrożenia zdrowia i życia. Niestety, w polskim systemie ochrony zdrowia stał się miejscem pomocy dla pacjentów, którzy nie mogą doczekać się pomocy od lekarza rodzinnego czy specjalisty, bo np. jest już zamknięty gabinet. W takiej sytuacji dzwonią po pogotowie albo sami udają się do SOR-u. Oddział ten stał się więc wentylem bezpieczeństwa dla systemu. Niestety, przybrało to już takie rozmiary, że ów wentyl nie wytrzymuje. Tak jest w przypadku naszego SOR-u. Liczba i różnorodność pacjentów, którzy tam trafiają, jest tak duża, że staje się to dla nas problemem. Są to pacjenci, których nie ma gdzie odesłać. Robimy reformę systemu, która polega m.in. na pilnowaniu zarządzania pieniędzmi. Jeśli tak, to szczupłość finansowania przez NFZ powoduje, że kolejki cały czas się wydłużają, a pacjent odbija się od muru niemożności, zbyt niskich kontraktów w stosunku do liczby zakontraktowanych miejsc.
Na niektórych oddziałach szpital jest „zatkany”. Dotyczy to przede wszystkim nefrologii, endokrynologii, gastrologii, neurologii i kardiologii. Są tam wiecznie dostawki, pacjenci leżą na korytarzu. Oczywiście jest to wbrew wszelkim zasadom, ale dokonujemy wyboru mniejszego zła. Jeśli pacjent zostanie odesłany, może stać się najgorsze. Dlatego przyjmujemy go do szpitala. Skutek – personel jest przemęczony. Nie sprzyja to zarówno dobrej atmosferze pracy jaki i leczeniu. Trafia do nas np. pacjent pulmonologiczny, którego trzeba leczyć. U nas takiego oddziału nie ma, a inne szpitale, posiadające pulmonologię, nie chcą przyjąć chorego z powodu braku miejsc. Rodzi to także problemy finansowe, bo kto za takiego pacjenta zapłaci? Często jest tak, że trafia na oddział osoba starsza, biedna, schorowana z zaostrzeniem choroby. SOR musi ją przyjąć ale po ustawieniu leczenia nie może przekazać tego chorego do oddziału długoterminowego lub do domu. Ci pacjenci blokują ostre łóżka w szpitalach a przecież nie wymagają stałej specjalistycznej pomocy. Dla rodziny jest to wygodne bo chory ma zapewniony w szpitalu wikt i opierunek. Nie musi wydawać emerytury... Widać wyraźnie, że w naszym państwie bardzo brakuje łóżek opieki długoterminowej, gdyż tam taki pacjent powinien trafić. Nie powinien leżeć na łóżkach specjalistycznych, które są nastawione na szybką diagnozę i kilkudniowe leczenie. Nasz szpital nie powinien leczyć takiego pacjenta przez 2-3 miesiące. Tak się jednak, z konieczności, często dzieje. Czasami przy tego rodzaju leczeniu jest więcej opieki niż samego leczenia. Powinny zatem powstać ośrodki długoterminowe, które przejmowałyby takich właśnie pacjentów. To jest problem nie tylko naszej placówki, ale wszystkich szpitali w kraju. Zbyt niskie finansowanie SOR-u stwarza olbrzymie problemy dla szpitala. Miesięczne koszty funkcjonowania tego oddziału przekraczają wartość kontraktu o ok. 156 tys. zł, czyli o 58%, co rocznie daje ok. 1,5 mln zł. To tylko wartość SOR-u, nie wspominam o oddziałach, na które trafiają pacjenci z tego oddziału, a którzy powodują przekroczenie kontraktu, czyli tzw. „nadwykonania”. Co ważniejsze, w tej ogromnej liczbie pacjentów przewijających się przez oddział gubią się pacjenci, którzy powinni tutaj trafić. Zgodnie z przeznaczeniem oddział ratunkowy nie powinien zastępować lekarza rodzinnego, specjalisty czy ambulatorium zabiegowego, bo do tego nie został przecież powołany. Obciążenie SOR-u powoduje także inny problem. Personel lekarski czy średni nie chce w takim oddziale pracować, bo tu koncentruje się opinia o działaniu całej ochrony zdrowia. Pacjent, który szuka pomocy na oddziale ratunkowym i trafi na niechęć – po tym jak odbije się wcześniej od gabinetów lekarskich – wybucha... Ten oddział to szczególny ośrodek na którym się skupia ból, żal, czasem frustracja na nonsensy systemu, ale także nadzieja na uratowanie zdrowia i życia. Właśnie w SOR-ach ujawnią się wszelkie niezadowolenia pacjenta z ułomności systemu ochrony zdrowia. A przecież ten oddział ma szczególne zadanie, tj. skupić się na ratowaniu życia w nagłych przypadkach.”
Z-ca ordynatora oddziału SOR dr n. med. Michał Słomian: - „Zgodnie z przepisami Szpitalny Oddział Ratunkowy udziela świadczeń opieki zdrowotnej polegających na wstępnej diagnostyce oraz podjęciu leczenia w zakresie niezbędnym dla stabilizacji funkcji życiowych osób, które znajdują się w stanie nagłego zagrożenia zdrowotnego. Pierwszym etapem w kontakcie z pacjentem jest przeprowadzenie wstępnej oceny osób, które znajdują się w stanie nagłego zagrożenia zdrowotnego, i bezkolizyjnego transportu tych osób do innych obszarów szpitala. Nasz oddział przygotowany jest także, tak stanowią przepisy, do jednoczesnego przyjęcia i segregacji medycznej co najmniej czterech osób, które znajdują się w stanie nagłego zagrożenia zdrowotnego. Właściwe zdiagnozowanie takich pacjentów dotyczy także przeprowadzenia wywiadu od zespołów ratownictwa medycznego oraz od osoby, która znajduje się w stanie nagłego zagrożenia, i jej rodziny. Sytuacja znacznie jest utrudniona, gdy na oddział trafia większa liczba pacjentów, zwłaszcza gdy wśród nich nie ma stanów zagrożenia życia. My jednak musimy sprawdzić czy tak właściwie jest. Pacjent przyjeżdżający do nas oczekuje przecież pomocy.”
Powrót do listy

Polityka prywatności